Życie nie jest skomplikowane. Wystarczy ktoś do kochania, coś do roboty i odrobina nadziei.
Co robi dwudziestolatek, który dla dziewczyny zostawił swoje dotychczasowe życie, rodzinę i kolegów, przeprowadził się na drugi koniec Polski, po czym został porzucony przez ukochaną? Zaczyna pić. A po kilku miesiącach alkoholowego ciągu stwierdza, że jego historia niebezpiecznie zaczyna przypominać kompilację biografii Hłaski, Bukowskiego, Pilcha, Hemingwaya i Tyrmanda… Postanawia więc napisać książkę.
Czasem myślę, że Bóg, jeśli istnieje, to albo ma nas w dupie, albo jest pijany w trupa, albo zwyczajnie go nie rozumiemy. A może nas nie lubi? Śmieszna sprawa. Potrafię ot tak znieść fakt, że sam mogłem umrzeć. Jednak gdy ktoś bliski tylko mówi słowo „rak”, to zaczynam myśleć o całym życiu. Może nie jestem aż takim dupkiem? Na swój pokrętny sposób, nawet jak przestałem nazywać się chrześcijaninem, to szanuję jakieś biblijne wartości. Miłość, rodzina, przyjaźń. Jestem dziwnym człowiekiem. Leję alkohol w mordę, żyję jak niespełniona gwiazda rocka, a myślę o miłości. Cały ja.